„… lecz okazywaniem prawdy przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka.” (2 Kor 4,2)
G. Kluge wydał swój osąd: „Na podstawie ww. nieprzejrzystych symptomów można zakwalifikować Grupę Holic jako sektę i kult psychologiczny.”
Ponieważ jego osąd dotyczy nie istniejącej „Grupy Holic“, w zasadzie nie ma z nami nic wspólnego. Skoro jednak G. Kluge ma jednoznacznie na myśli wspólnotę chrześcijańską, postanowiliśmy się odnieść do jego oceny oraz podanego przez niego uzasadnienia.
Czym jest „sekta“? Co to znaczy „kult psychologiczny“?
Gdy w Biblii mowa jest o „sekcie nazarejczyków“ (Dz 24,5), słowo to użyte jest w znaczeniu „szkoła, stronnictwo“. Występujące tam w oryginale greckie słowo „hairesis” można znaleźć też w Dz 5,17, gdzie odnosi się do saduceuszy, czy w Dz 15,5 – do faryzeuszy, dwóch najważniejszych prądów judaizmu pierwszego wieku naszej ery.
W dzisiejszych czasach w zakresie pojęcia „sekta“ „brak jest ścisłej i spójnej terminologii”, panuje „zamieszanie pojęciowe, bez ostrych kryteriów i zasad kwalifikacji”, a „określenie sekty jest wieloznaczne i dlatego poszczególni autorzy (…) podają własne wyjaśnienia” (Raport o niektórych zjawiskach związanych z działalnością sekt w Polsce, MSWiA RP, Warszawa 2000, str. 11-12). Wśród specjalistów panuje jedność jedynie co do pochodzenia tego słowa: wywodzi się ono od łacińskiego sequor – „naśladować, iść, podążać za kimś”.
Pobieżny przegląd definicji pojęcia sekty mogą zaprezentować przykłady zebrane przez T. Palecznego (W poszukiwaniu utraconego raju, Kraków 1998). Próbując zdefiniować, czym jest sekta, pisze on:
Zbiorowość taka łączy w sobie cechy małej grupy wspólnotowej, pomimo dobrowolności akcesu odwołuje się do zasad pokrewieństwa, skupia jednostki niezadowolone z istniejącej doktryny religijnej, znajdujące w sobie dostatecznie dużo motywacji i odwagi aby sprzeciwić się powszechnie podzielanym normom. (…) W rozumieniu szerszym wyróżnia się taką formę życia zbiorowego w oparciu o kryterium „opozycji i przeciwstawienia w stosunku do reszty społeczeństwa lub społeczności, w której dana istnieje” (Sztumski 1994:9 ). (…)
W innym ujęciu, propagowanym przez Dominikańskie Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Polsce, wymieniane są trzy rodzaje definicji sekty: świeckie, chrześcijańskie i uniwersalne. Definicja świecka wywodząca się od łacińskiego cultus, „oznacza wszystko, co jest związane z nabożeństwem, rytuałem, uczuciem, liturgią i postawą człowieka. Definicja ta w rzeczywistości przedstawia to, co nazywamy wyznaniami lub kultami i sprowadza wszelkie ruchy religijne do miana sekty” (Groenveld 1996:1). Definicja chrześcijańska uznaje za sektę jakąś grupę, „która odchyliła się (zboczyła) od biblijnego, ortodoksyjnego, historycznego chrześcijaństwa /…/ Definicja ta obejmuje tylko te grupy, które są sektami wewnątrz chrześcijaństwa” (Groenveld 1996:2). Definicja uniwersalna określa mianem sekty grupę, „która posiada strukturę typu piramidowego, autorytarne kierownictwo, z całym nauczaniem i przewodnictwem pochodzącym od osoby/osób na szczycie hierarchii. (Groenveld 1996:2).
Jak zauważa T. Paleczny, ostatnia, uniwersalna [definicja] posiada najbardziej ogólny i uniwersalny charakter, przy czym grupą o strukturze piramidalnej może być też kościół katolicki, armia państwowa jak i partia polityczna.
Często słowa tego używa się w sensie socjologicznym na określenie grupy, która oddzieliła się od jakiejś większej społeczności religijnej, jak na przykład w definicji F. Valentin: sekta jest określeniem mniejszości zamykającej się w sobie (doktrynie lub praktyce), odchodzącej od większości, a tym samym zrywającej z nią. (za A. Posackim: Sekty, Nowe Ruchy Religijne, Psychokulty)
W kontekście tzw. wyznań chrześcijańskich termin „sekty“ rozumiany jest jako wspólnoty, które z tradycją chrześcijańską łączą w sposób znaczący pozabiblijne źródła prawdy i objawienia, oraz z reguły odrzucają stosunki ekumeniczne (Handbuch Religioese Gemeinschaften, hg. Horst Reller u.a., 4 Auflage 1993, S. 15 – tłum. wł.).
Podobnie inna pozycja (Jugendreligionen, Sekten, Destruktive Kulten, hg. Sozialwissenschaftliche Arbeitsgemeinschaft, 1997, S.12) opisuje znaki rozpoznawcze sekty: o podłożu chrześcijańskim, z reguły jednak przeciwna ekumenizmowi, posiada pozabiblijne źródła objawienia, rości sobie prawo do absolutyzmu. (tłum. wł.)
Ta definicja dokładnie pasuje do „kościoła“ rzymsko-katolickiego w jego postaci sprzed II Soboru Watykańskiego. Po soborze zmienił się jeden punkt: ekumenizm uzyskał poparcie. Pozostałe punkty pozostały aktualne. W przeciwieństwie do katolicyzmu, my nie przyjmujemy jakichkolwiek pozabiblijnych źródeł prawd wiary. Z ruchem ekumenicznym nie możemy zgodzić się ze względu na zaniedbanie przezeń pytania o prawdę. Podpisujemy się zdecydowanie pod absolutyzmem chrześcijaństwa, takim, jakim go objawił Jezus (J 14,6). Według więc powyższej definicji organizacja rzymsko-katolicka zasługuje na miano sekty w stopniu, co najmniej nie mniejszym niż nasza wspólnota. Czy też kryterium ostatecznym jest liczba wyznawców i waga wpływów społecznych?
Ponieważ wokół terminu „sekta“ narosło wiele negatywnych skojarzeń, w jednym z raportów Rady Europy zaproponowano, aby w ogóle unikać używania tego pojęcia.
Oczywiście pozostaje jasne, iż dla władz państwowych użycie terminu „sekta“ jest bardzo kuszące, pod warunkiem, iż będzie on łatwy do zrozumienia dla każdego. Jednak, dobrą radą dla władz będzie rezygnacja z używania tego pojęcia, gdyż nie istnieje jego definicja prawna i posiada on nadzwyczaj pejoratywne konotacje. W świadomości ogółu obecnie sekta jest czymś ekstremalnie złym lub niebezpiecznym. (Council of Europe: Sect Report; AS/Jur 1998/38, akapit 14, tł. wł.)
Odnośnie zakwalifikowania nas jako „psychokultu”, posłużmy się następującą definicją „kultu”:
Kult to zachowanie danej grupy czy ruchu, które:
a) otacza wielką i przesadną czcią daną osobę, ideę, bądź przedmiot;
b) posługuje się programem rewolucjonizującym system myślenia, aby przekonać, sterować i socjalizować swoich członków (tj. sprawić, by przyswoili sobie swoisty wzór relacji, wierzeń, poglądów i praktyk grupy);
c) systematycznie wzbudza w członkach stany psychicznej zależności;
d) wykorzystuje członków do urzeczywistnienia celów przywódców
e) oraz okazuje tendencję do wyrządzania szkód psychicznych członkom, ich rodzinom i ich otoczeniu.
(Jugendreligionen, Sekten, Destruktive Kulte, Hg. Sozialwissenschaftliche Arbeitsgemeinschaft, 1997, S.10; tłum. wł.)
Przeciwnicy chrześcijaństwa mogą nam zarzucać, że poprzez czczenie Jezusa jako Boga otaczamy go „przesadną czcią”. Pozostałe punkty tego katalogu nie dotyczą nas, co odnośnie punktu d) przyznaje nawet G. Kluge.
Zajmijmy się więc kryteriami, według których G. Kluge zaszufladkował nas jako „sektę” oraz „psychokult”.
Najpierw jednak wymienił on cztery punkty, które także jego zdaniem nie znajdują odniesienia do nas.
a) nastawienie na zdobywanie pieniędzy dla prowadzącego i wynikające z tego wykorzystywanie członków
Ten punkt, mimo wszystko, jest jednym z najważniejszych kryteriów w opinii Stevena Hassana (patrz wyżej), po których można rozpoznać sektę totalitarną.
Chociaż G. Kluge uniewinnia nas co do tego punktu, my nie możemy powiedzieć tego samego o organizacji rzymsko-katolickiej, którą cechuje ów znak rozpoznawczy sekty. Nawet dzisiaj jeszcze w niektórych państwach wymaga się nawet od zupełnie nie zainteresowanych duchowymi treściami członków (w żaden sposób nie identyfikujących się z nauką tej organizacji), przymusowych opłat podatkowych, które w razie konieczności mogą być ściągane także z pomocą sił państwowych. Nawet komuś, kto nigdy nie wykazał najmniejszych oznak poczucia przynależności, sięga się do portfela. Z biegiem historii ta organizacja nagromadziła w wyniku wykorzystywania swoich członków potężne bogactwa.
b) wyniosła postawa założyciela bądź aktualnego prowadzącego, który uważa się za pośrednika pomiędzy swoimi uczniami a Bogiem i jest czczony jako osoba kultowa
Przyznajemy się sami do tego punktu, nawet jeśli nie w dosłownym jego rozumieniu.
Nasz założyciel, i nie tylko obecny, ale wieczny przywódca, Mesjasz Jezus zajmuje wszechdominującą pozycję. Czcimy go jako Boga, do czego nie potrzebujemy jednak żadnego kultu, gdyż On sobie tego nie życzył. On jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i ludźmi (1 Tm 2,5). Jemu oddajemy chwałę, która się Mu należy. On jest Panem. My jednak jesteśmy braćmi.
Przeciwnie organizacja rzymskokatolicka posiada przywódcę w formie osoby ludzkiej, którego czci pod nazwą „Ojca Świętego” (tytuł używany w Biblii jedynie w odniesieniu do Boga – J 17,11), oraz któremu przypisuje nieomylność w sprawach wiary i moralności.
c) rozpowszechnione na całym świecie (również gospodarczym) imperium sekty z organizacjami maskującymi i podległymi
Królestwo Boże nie jest z tego świata (J 18,36). Z tego względu odrzucamy z gruntu jakiekolwiek zorganizowanie czy zinstytucjonalizowanie się.
Organizacja rzymskokatolicka natomiast jest integralną częścią bezbożnego systemu ekonomicznego, co raz po raz wychodzi na światło dzienne poprzez sporadyczne skandale. Jednak naszą krytykę chcemy oprzeć przede wszystkim na nauce. Ponieważ jednak G. Kluge wymienia ten punkt, chcemy wskazać na fakt, iż pasuje on do jego własnej organizacji.
d) oczekiwanie zbliżającego się końca świata
Co do tego punktu, G. Kluge wycofał się z wcześniejszych zarzutów. Na ogół ta oznaka sekty nie występuje w dużych „kościołach”, jest jednak akceptowana w niektórych ruchach i stowarzyszeniach katolickich (o orientacji maryjnej) bez szufladkowania ich jako sekty.
Zanim G. Kluge przechodzi bezpośrednio do swoich zarzutów, stwierdza u nas „prawdziwe zainteresowanie religią” oraz „szczere zaangażowanie”, nie omieszkawszy przy tej okazji zaznaczyć, że jest ono fanatyczne.
Przejdźmy jednak do rzekomo występujących u nas „cech charakterystycznych dla sekt”:
a) absolutne zerwanie nowego członka z dotychczasowym środowiskiem
Tutaj musimy stwierdzić:
- Chodzi nam jedynie o naśladowanie Jezusa, a nie o to, by kogoś wyrwać z jego dotychczasowego otoczenia. Oczywiście przyjęcie nowego celu w życiu prowadzi do nawiązania nowych kontaktów i do rozluźnienia tych dotychczasowych. Ale absolutne zerwanie z dotychczasowym środowiskiem nie jest i nigdy nie było naszym celem. Czasami jednak wrogie nastawienie członków rodziny prowadzi do tego, że faktycznie kontakt z nimi przestaje być możliwy. Takie zerwanie kontaktów jest jednak skutkiem odrzucenia przez dotychczasowe środowisko.
- Ze słów Jezusa dowiadujemy się, że naśladowanie Go powinno mieć najwyższy priorytet, co prowadzi również do zrezygnowania z dotychczasowych kontaktów (Np.: Łk 9,57-62; 14,26-27).
- To, co u nas poczytane jest za oznakę sekty, to w przypadku innych uznawane jest za wyraz świętości i zdecydowania. Kiedy Franciszek z Asyżu zerwał ze swoją rodziną w sposób, w jaki nie uczynił tego nikt z naszych braci, to czy należy z tego wnioskować, że przyłączył się on do totalitarnej sekty?
b) psychiczne manipulowanie nowym członkiem, m.in. przez wywoływanie strachu i poczucia winy, które powodują psychiczne zmiany i przyczyniają się do uzależnienia go w bardzo krótkim czasie
Ciężki zarzut – pozostawiony bez dowodów. Innymi słowy: oszczerstwo. Strach i poczucie winy nie mogą pozytywnie zmienić człowieka.
W naszym życiu doświadczamy zmiany, którą sprawia Jezus w tych, którzy Go naśladują. Biblia mówi, że w tych, którzy stają się chrześcijanami, dokonuje się wielka przemiana, która określana jest nawet jako narodzenie się na nowo.
Ta przemiana nigdy nie jest spowodowana strachem, oznacza ona uwolnienie się od winy i zależności. Jesteśmy zależni od Jezusa, ale akurat ta zależność sprawia w człowieku wielkie wyzwolenie i samodzielność.
Nie posługujemy się wywieraniem ukrytego nacisku. Kto wykorzystuje psychiczny nacisk, by kimś manipulować, ten nie ma nic wspólnego z chrześcijańską wspólnotą.
Niektórzy z naszych braci doświadczyli zresztą dość silnego psychicznego nacisku, z cielesnym znęcaniem się włącznie, ze strony ich rodziny, czy dotychczasowego środowiska religijnego. Od takich metod trzymaliśmy się zawsze z daleka i takiego nastawienia będziemy się też trzymali w przyszłości.
c) emocjonalna i materialna zależność członków od Grupy
Zarzut „zależności emocjonalnej” odnosi się w pewien sposób do każdej społeczności, w której się chętnie przebywa. Każda przyjacielska relacja wywołuje emocje. Ale czy jestem już „emocjonalnie zależny”, tylko dlatego, że chętnie przebywam z moimi przyjaciółmi? Czy mówi się o „emocjonalnej zależności”, gdy ktoś obiecuje swojej żonie wierność aż do śmierci?
Jest dla nas rzeczą całkiem oczywistą, że emocje nigdy nie mogą być podstawą trwałej wspólnoty. Z pewnością jesteśmy chętnie razem. Ale podstawy tej wspólnoty są racjonalnie zrozumiałe: objawienie Boże w Biblii, a w szczególności w Jezusie.
Tak, jak w przypadku samochodu, mało istotną rzeczą jest jego kolor i rodzaj pokrowców na fotele, a bardzo ważna jest jego funkcjonalność i moc silnika, tak samo w przypadku życia chrześcijanina małe znaczenie ma życie uczuciowe, a bardzo liczy się wiara oparta na biblijnej prawdzie. Miłość, którą okazujemy sobie nawzajem, wyraża się w większym stopniu w aktywnej służbie sobie nawzajem, niż w uczuciach.
Co G. Kluge miał na myśli pisząc o „zależności materialnej”? W pewnym sensie wspólnota mienia jest wzajemną zależnością. Funkcjonuje ona jednak tylko na bazie obopólnego zaufania i miłości. Nie opiera się ona natomiast na przepisach, które w razie konieczności egzekwowane są poprzez nałożenie sankcji (jak to ma miejsce w przypadku różnych reguł zakonnych – patrz wyżej – III.D.d) Nie jest to jednak jakaś zależność od anonimowej grupy, lecz dzielenie się dobrami materialnymi z dobrze znanymi nam braćmi, którzy nie żyją gdzieś w odosobnieniu, ale dzielą z nami swoje życie.
Jeżeli już mowa o zależności, to należy dodać, że to przede wszystkim starsi bracia są tymi, którzy przeznaczają swoje pieniądze na to, by młodsi bracia, których rodzice nie chcą wspierać finansowo, mogli zdobyć wykształcenie. Często niewierzący rodzice sądzą, że przez wstrzymanie pomocy finansowej swoim synom czy córkom, a więc przez wykorzystanie ich materialnej zależności od rodziców, będą mogli ich zmusić do zrezygnowania ze swojej wiary. Gdy wtedy inni bracia przychodzą z pomocą, to nie można tu mówić o budowaniu materialnej zależności. Zależy nam na samodzielności każdego brata. Bądź co bądź, nawet G. Kluge przyznaje, że nikogo nie wyzyskujemy. Raczej przeciwnie, dążymy do tej samej postawy, jaką miał Paweł wobec swoich młodszych braci, swoich „dzieci” w wierze:
Nie szukam bowiem tego, co wasze, ale was samych. Nie dzieci rodzicom winny gromadzić majętności, lecz rodzice dzieciom. (2 Kor 12,14b)
Jako wspólnota nie stanowimy żadnej osobowości prawnej i nie chcemy taką być, mimo że mogłoby nam to przynieść pewne korzyści finansowe, jak to jest praktykowane w różnych wspólnotach religijnych. Tak więc „Grupa” nie posiada żadnej własności. Wspólne mieszkania czy samochody powinny oficjalnie należeć do jak największej ilości osób. Braterska struktura wspólnoty powinna się również wyrażać w stosunkach własnościowych.
W przeciwieństwie do dobrowolnej wspólnoty mienia wśród chrześcijan, w niektórych religijnych grupach, przede wszystkim w kręgach katolickich, można znaleźć obowiązek przepisania całego swojego majątku na daną wspólnotę. Tu rzeczywiście tworzy się zależność materialną.
d) pierwszorzędne znaczenie Grupy, ograniczenie indywidualności i sfery prywatnej.
Każda forma życia wspólnotowego jest ograniczeniem „indywidualności i sfery prywatnej”, o ile jest to rzeczywiście wspólnotowe życie, a nie „odsiedzenie” cotygodniowej liturgii. Miłość przecież właśnie oznacza to, że nie żyję dla siebie i swoich pragnień, lecz poświęcam swoje życie braciom (1 J 3,16). Ale to „ograniczenie”, przez które w rzeczywistości wiele się zyskuje, nie jest utratą osobowości, lecz przeciwnie – właśnie przez poświęcenie się chrześcijanin może najbardziej rozwinąć swoje dary.
Pierwszorzędne znaczenie, o którym wspomniano wyżej, nie odnosi się do „Grupy”, ale do Jezusa, który nas powołał do wspólnoty. W każdym przypadku będziemy wystrzegać się przypisywania szczególnego znaczenia naszej konkretnej wspólnocie, tak jak to czyni rzymskokatolicka organizacja w swoich tekstach.
Święty Kościół Rzymski mocno wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto nie jest w Kościele katolickim, nie tylko poganie, ale i żydzi, albo heretycy i schizmatycy, nie mogą dostąpić żywota wiecznego; lecz pójdą w ogień wieczny ‘który zgotowany jest diabłu i aniołom jego’ (Mt 25:41), jeżeli przed końcem życia nie będą przyłączeni do niego (Kościoła)… (Sobór we Florencji, Dekret dla Jakobitów 1442)
Chodzi tu o „ostateczne, nieomylne stwierdzenie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła”, które na przekór wszystkim inaczej brzmiącym wypowiedziom ekumenicznym, obowiązuje do dzisiaj.
e) świadomość przynależności do elity, separacja Grupy od otoczenia („Granice organizacji są granicami prawdy”)
Tak, jak już to wyżej stwierdziliśmy (III.D.e), nie uważamy siebie za elitę, lecz po prostu za chrześcijan. Wewnątrz Bożej wspólnoty są bracia i siostry, a nie elita. Nie oddzielamy się od innych chrześcijan, nie wycofujemy się też z tego świata. Mamy jednak, tak jak pierwsi chrześcijanie, społeczność w wierze tylko z tymi, o których możemy wiedzieć, że są naszymi braćmi i siostrami w Panu.
„Świadomość przynależności do elity” można jednak zauważyć w niektórych katolickich grupach, które wyraźnie chcą być „elitą”:
Chcesz być przeciętnym? Ty… jednym z wielu? Przecież zrodziłeś się po to, aby przewodzić! Wśród nas nie ma miejsca dla opieszałych. Ukórz się, a Chrystus wznieci w tobie na nowo ogień Miłości. (Josemaria Escriva, Droga, rozdz. Charakter, punkt 16, http://pl.escrivaworks.org/book/droga/punkty/16; 2005)
Zdanie „granice organizacji są granicami prawdy” nie ma zastosowania do nas. Prawda jest dla każdego objawiona w Biblii. W żadnym wypadku nie mamy tu monopolu, jak to przez długi czas (w zasadzie nawet do dzisiaj) „kościół” rzymsko-katolicki twierdził o sobie.
f) dualistyczny światopogląd (absolutny podział na dobro i zło) z wyraźnymi antagonizmami
Czynimy jasną różnicę między dobrem a złem, między prawdą a kłamstwem. Odnosi się to również do prywatnego życia, gdzie wszelkie kłamstwo jest nam obce, nawet jeśli przysparza nam to trudności w miejscu pracy. Ale czy ten jasny podział oznacza od razu dualistyczny światopogląd? Gdy Jan pisze w swoim liście (1 J 3,10) o dzieciach Boga i dzieciach diabła (wyrażenie, którego my, by uniknąć nieporozumień, nie używamy), to czy oznacza to, że był on dlatego dualistą?
Odrzucamy natomiast światopogląd, który wszystko wyjaśnia przez działanie wszechmocnego Boga lub prawie wszechmocnego szatana. Człowiek posiada wolność do niesienia odpowiedzialności, a nie jest – jak to wyraził Luter – podobny do konia, którego ujeżdża albo Bóg albo szatan. (M. Luter: O niewolnej woli, http://www.luteranie.pl/pl/index.php?D=241; 2007)
Posiadamy jednak „wyraźnego antagonistę”.
Naszym głównym wrogiem jest grzech, a szczególnie grzech wszystkich błędnych nauk, które wypaczają chrześcijaństwo. Nigdy natomiast nie widzimy ludzi jako naszych wrogów, choć oczywiście często musimy znosić ich wrogie nastawienie (również na skutek wrogiego nastawienia, jakie niektórzy „eksperci ds. sekt” poprzez swoją agitację rozpościerają na wszystkich, którzy nie należą do tradycyjnych wyznań).
g) negatywny światopogląd
Nasz pogląd na świat został wyjaśniony już we wcześniejszej części tego opracowania (III.C), dlatego nie ma potrzeby, by go tutaj powtarzać. Świat widzimy jako dobry twór Boga i doświadczamy też wiele radości na tym świecie. Dystansujemy się jedynie od grzechów, które poprzez niezależne decyzje ludzi, wiele zniszczyły w tym dobrym świecie.
h) obietnica zbawienia po podporządkowaniu się regułom Grupy. Jedyną możliwość zbawienia daje absolutne przejęcie modelu życia Grupy. Każdy inny styl życia odrzuca się jako absolutnie zły.
Nasze zbawienie zawdzięczamy Jezusowi, a nie naszemu stylowi życia. Styl życia jest praktyczną konsekwencją przyjęcia zbawienia. Odrzucamy każdy sposób na życie, który stoi w sprzeczności z Nowym Testamentem. Nie wynosimy jednak naszego sposobu życia do rangi „jedynej normy, która daje zbawienie”.
Ale właśnie rzymsko-katolicka organizacja była tą, która zbawienie uzależniała od „przynależności do grupy”:
…Toteż oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy, że posłuszeństwo Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia. (Breviarium Fidei, Poznań 1989, str. 62)
Katolicy oferują zbawienie również przez dokładne naśladowanie czynności rytualnych, które „Maryja” „objawiła” Łucji w Fatimie:
Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się Mnie pocieszyć i przekaż wszystkim, że w godzinę śmierci obiecuję przyjść na pomoc ze wszystkimi łaskami tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą komunię św., odmówią jeden różaniec i przez 15 minut rozmyślania nad tajemnicami różańcowymi towarzyszyć Mi będą w intencji zadośćuczynienia.
(Wizja Łucji z 10.12.1925r., http://www.watra.pl/kosciol/sanktuarium/lucja2005/22.html; 2005)
Nie ma to już nic wspólnego z chrześcijaństwem.
i) bardzo rygorystyczne wymagania moralne, nacisk na posłuszeństwo
Naszą miarą jest miara Jezusa, który stawia nam wymaganie, abyśmy byli tak doskonali, jak Ojciec niebieski (Mt 5,48). To wymaganie pozostanie zawsze miarą, nawet jeśli wiemy, że w tym ziemskim życiu możemy jedynie zbliżyć się do tej doskonałości, ale jej nie osiągniemy. Chcemy natomiast w naszym życiu podążać za tym celem. Ten cel najwyższej moralności jest zawsze połączony z miłosierdziem dla tych, którzy wprawdzie grzeszą, ale chcą walczyć. Dla ludzi, którzy chcą żyć w grzechu, nie ma miejsca w Bożej wspólnocie. Nie można tolerować grzechu, który rozprzestrzenia się jak kwas (1 Kor 5).
Posłuszeństwo jest podstawową cnotą chrześcijaństwa. Paweł pisze w Rz 1,5 o posłuszeństwie wierze. Zawsze bowiem chodzi o posłuszeństwo Bogu. Posłuszeństwo, które w katolickich wspólnotach zakonnych ślubowane jest opatowi czy przeorowi, wywyższa ludzi do pozycji, jaka należy się jedynie Bogu.
Posłużmy się przykładem, który wyszedł spod pióra „świętego” Ignacego Loyoli, założyciela Zakonu Jezuitów, a dotyczy absolutnego posłuszeństwa papieżowi i jego organizacji.
…tak byśmy się wszyscy usilnie o to starali, by niczego nie pominąć z doskonałości,… Wytrwale się też starajmy wszystkie nasze siły -zwrócić ku tej cnocie posłuszeństwa, okazując je przede wszystkim Ojcu Świętemu, a następnie Przełożonym Towarzystwa. … a wszelkie zdanie i sąd nasz przeciwny opanowując ślepym niejako posłuszeństwem, i to we wszystkim, cokolwiek Przełożony zarządzi, a w czym nie można (jak powiedziano) stwierdzić jakiegoś grzechu. Niech każdy będzie przekonany, że ci co żyją pod posłuszeństwem powinni dać się prowadzić i kierować Opatrzności Bożej przez Przełożonych swoich zupełnie tak, jakby byli trupem, który się daje dokądkolwiek nosić i jak bądź ze sobą obchodzić się pozwala, albo jak laską starca, która w każdym miejscu i do każdej rzeczy służy do woli temu, kto ją trzyma w ręku.
(Ignacy Loyola, Konstytucje Towarzystwa Jezusowego wraz z przypisami Kongregacji Generalnej XXXIV oraz Normy Uzupełniające, Kraków – Warszawa 2001, str. 195-197)
Bądźcie posłuszni tak, jak posłuszne jest narzędzie w rękach artysty – nie zatrzymuje się, aby się zastanowić nad tym, co czyni i dlaczego – miejcie pewność, że nigdy nie powierzy się wam zadania, które nie byłoby słuszne i ku większej chwale Bożej. (Josemaria Escriva, Droga, rozdz. Posłuszeństwo, punkt 617, http://pl.escrivaworks.org/book/droga/punkty/617; 2005)
Posłuszeństwo…, oto najpewniejsza droga. – Ślepe posłuszeństwo przełożonemu… droga do świętości. – Posłuszeństwo w pracy apostolskiej… jest drogą jedyną,… (Josemaria Escriva, Droga, rozdz. Apostoł, punkt 941, http://pl.escrivaworks.org/book/droga/punkty/941; 2005)
Niech nieuprzedzony czytelnik sam zechce ocenić, gdzie można tu stwierdzić sekciarskie skłonności.
j) proroctwo złych skutków „odstępstwa”
Ostrzeżenia przed odejściem od wiary (odstępstwem) można znaleźć u wszystkich autorów Nowego Testamentu, tak więc z ust Jezusa w Mt 5,13; Mk 9,43-50; 13,13; Łk 19,11-26; J 15,2.6; dalej w Dz 20,30; u Pawła np. w 1 Tym 5,15; 2 Tym 2,12. Następnie w Hebr 3,13-14; 6,4-8 i 10,26-31 Barnaba mocno ostrzega przed niebezpieczeństwem odejścia. Również Jakub (1,13-15), Piotr (2 P 2,21-22), Jan (1 J 5,16; Obj 14,9-12; 21,8) i Juda (Jud 22.23) piszą o tym niebezpieczeństwie. Czy więc według miary pana Kluge Jezus i wszyscy autorzy NT byli sekciarzami?
Również w katolickich dogmatach występują groźby odstępstwa. We wspomnianej już wcześniej Apostolskiej Konstytucji Piusa XII „Munificentissimus Deus” z roku 1950, do odstępstwa wystarczają już wątpliwości odnośnie nauki o wniebowzięciu Marii do nieba:
Dlatego jeśliby ktoś, czego niech Bóg broni, odważyłby się temu zaprzeczyć albo dobrowolnie podawać w wątpliwość to, co zostało przez Nas zdefiniowane, niech wie, że odpadł od Boskiej i katolickiej wiary. (Breviarium Fidei, Poznań 1989, str. 278)
Czy także kościół katolicki jest sektą? Zresztą nauki, za odrzucenie których groziło odpadnięcie, nie mają pokrycia w Biblii.
W każdym razie, fałszowalibyśmy przesłanie Jezusa, gdybyśmy nie ostrzegali przed odejściem od wiary. Jednak proroctwa złych ziemskich skutków odstępstwa, które również S. Hassan w swojej książce wymienia jako oznaki „kultu”, są nam dalekie. Nie życzymy nikomu niczego złego. Smutne jest jednak, gdy widzi się, jak ludzie, którzy żyli już w głębokiej relacji z Bogiem, odrzucają od siebie źródło swego zbawienia (którym jest Chrystus, a nie wspólnota).
k) Kontakty z otoczeniem są naznaczone grupowym egoizmem. Służą one rekrutacji członków. Brak bezinteresownego zaangażowania na rzecz innych (działalność socjalna)
(tego punktu nie ma w WPL)
Gdy Paweł, w swej bezinteresownej miłości, poświęcał się misji, dla zdobycia ludzi dla Chrystusa i tym samym dla wspólnoty, to czy działał on pod wpływem „grupowego egoizmu”? Z tego co wiadomo, Paweł nie zajmował się też działalnością socjalną, lecz „rekrutował” nowych „członków” do chrześcijańskiej wspólnoty. Zbiórka dla świętych służyła też tylko „współczłonkom Grupy”. W taki mniej więcej sposób należałoby skrytykować Pawła zgodnie z miarą pana Kluge.
Największym skarbem, który otrzymaliśmy od Boga, jest Ewangelia, przesłanie, które wzywa ludzi ze śmierci do życia. I to przesłanie chcemy przekazywać innym, nie z powodu grupowego egoizmu, lecz po to, by dać ludziom możliwość udziału w wiecznym życiu z Chrystusem. Naszym celem jest, aby ludzie poznali Boga, a wspólnota z nimi jest rezultatem tego, ponieważ miłość do Boga prowadzi do miłości braterskiej i do wspólnoty.
Po życiu można przecież poznać, co jest dla człowieka najważniejsze.
„Nacechowana grupowym egoizmem rekrutacja nowych członków” nie prowadzi do zmiany życia, nie prowadzi do zwycięstwa nad grzechem, nie prowadzi do bezinteresowności, prawdziwości i czystości, lecz chce za wszelką cenę zdobyć członków. Ale nawet G. Kluge przyznaje, że nie chodzi nam o to, by kogoś „zatrzymać za wszelką cenę”.
Podstawa, jaką jest nauka i prawda, musi pozostać nienaruszona.
Jak już wspomniano, niektóre katolickie organizacje (Np. Legion Maryi) odrzucają wszelką działalność socjalną, ponieważ uważają, że przeszkadza im to w wypełnianiu ich rzeczywistych zadań.
My nie odnosimy się w ten sposób do działań socjalnych, na szczęście jednak istnieje dzisiaj wiele organizacji, które troszczą się o wszelkiego rodzaju pomoc socjalną dla ludzi w potrzebie. Z drugiej strony bardzo mało jest pracowników w wielkiej winnicy Bożej, muszą więc oni skoncentrować się na tym, co najistotniejsze. Jeśli też „przy okazji” udzielamy pomocy socjalnej ludziom z poza wspólnoty, to nie widzimy w tym naszego głównego zadania.
Podsumowanie
Przy bliższej obserwacji okazuje się, że „nieprzejrzyste symptomy”, na podstawie których można zakwalifikować nas „jako sektę i kult psychologiczny” w większości są zupełnie nietrafne. Kryteria, które przynajmniej po części rzeczywiście pasują (punkty a, i, j), krytykują również biblijną prawdę jako sekciarską. W tym przypadku wolimy, by oczerniano nas jako sektę, niż gdybyśmy mieli odstąpić od biblijnej prawdy.
Ponadto wszystkie te symptomy występują w „kościele” rzymsko-katolickim lub przynajmniej w niektórych organizacjach, do niego należących. A ponieważ dodatkowo również cztery inne kryteria, od których „zwalnia” nas G. Kluge, trafnie odnoszą się do katolików lub ich organizacji, musiałby G. Kluge z dużo większą pewnością określić swoją własną organizację jako sektę.
Przeto nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś, gdy zabierasz się do sądzenia. W jakiej bowiem sprawie sądzisz drugiego, [w tej] sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo, co osądzasz. (Rz 2,1)
W tym kontekście chcielibyśmy przytoczyć odbiegająca od G. Kluge ocenę pewnego węgierskiego socjologa religii, który osobiście intensywnie zajmował się życiem węgierskich braci, i który mimo, iż w wielu punktach z nami się nie zgadza, doszedł do następujących wniosków:
…w żadnym przypadku nie można zaliczyć {ich działań} do uwłaczających godności człowieka i szkodliwych społecznie destruktywnych zjawisk religijnych. Nawet wówczas, jeśli ich pojedyncze zachowania – Np. misja podczas spotkań religijnych – są dyskusyjne. Ich na wysokim poziomie moralność, krytyczne spojrzenie, zasady wiary, systemy wartości i formy życia są oczywiście zarówno z teologicznego, jak i z psychologicznego oraz socjologicznego punktu widzenia sporne, ale całościowe potępienie ich, kwalifikuje takiego opiniodawcę negatywnie.
(Kamaras Istvan: A „Kersztenyek” /„Chrześcijanie”/, w książce „Kis magyar reliografia” /”Mała węgierska religiografia”/, Pecs 2003, str.273-299; tłum. wł.)
W dalszej części G. Kluge zgadza się w niektórych punktach z naszą „krytyką dotyczącą kościoła i świata”. Uważa również, iż „świecimy przykładem dzięki swemu zaangażowaniu i powadze w dążeniach do znalezienia właściwej drogi”. Ta pochwała stoi w pewnej sprzeczności z tym wszystkim, co wcześniej zostało skrytykowane.
Nagle „dążenie do bliskiej wspólnoty” staje się przykładem, a nie kontrolą świadomości. Chwali też naszą „gotowość do szerzenia wiary”, a w innym miejscu pisze o indoktrynacji.
Po tej krótkiej pochwale znowu wraca krytyka, „że ten tak dobrze rozwinięty system popada z jednej skrajności w drugą. System ten wspiera sztywne, formalne przestrzeganie przepisów prawa (faworyzuje jedną prawidłowość – błędne tłumaczenie w WPL), a zapomina o przesłaniu Jezusa”.
Każdy, kto nas zna, zobaczy, że nie realizujemy fanatycznie „w gruncie rzeczy pozytywnych założeń”, i że nie rozwinęliśmy jakiegoś systemu. Tak jak już wcześniej zostało wspomniane (III.B), zarzut legalizmu (sztywnego trzymania się przepisów prawa) nie pasuje do naszego życia.
Gdy G. Kluge porównuje nas z faryzeuszami z czasów Jezusa, znowu widać, że cztery wymienione przez niego punkty, nie mają zastosowania u nas, lecz dobrze pasują przynajmniej do niektórych części składowych organizacji, do której on sam również należy:
a) przesadne trzymanie się zasad i reguł, aby w ten sposób zapewnić sobie zbawienie
Jak już to wcześniej wyjaśniliśmy, nasze zbawienie jest w Jezusie. Nie opieramy się na jakichś zasadach i regułach. Naszym jedynym autorytetem jest Biblia (co również przyznaje nam G. Kluge). Jesteśmy tylko przekonani, że życie z wiary urzeczywistnia się w przestrzeganiu przykazań Jezusa, tak jak to On sam powiedział: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. (J 14,15)
b) wyniosłość wobec osób nie będących faryzeuszami i wobec grzeszników, których życie uznano za niezgodne z wolą Boską
Gdy G. Kluge przyznaje, że mamy silne pragnienie szerzenia wiary, to wynika z tego jednoznacznie, że właśnie chcemy troszczyć się o grzeszników, chcemy prowadzić ich do nawrócenia i nie pozwolić na to, by umarli w swoich grzechach. Faryzeusze w rzeczywistości nie głosili wiary: fragment z Mt 23,15 mówi o tym, że faryzeusze byli na tyle aktywni wśród bogobojnych pogan, że chcieli zobowiązać ich do wypełniania żydowskich przepisów prawa i faryzejskiej tradycji.
c) świadomość przynależności do wybranej elity
Nie mamy żadnej innej „świadomości bycia elitą” niż tą, że jesteśmy chrześcijanami oraz „wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym” (1 P 2,9). Wśród chrześcijan nie istnieje i nie może istnieć żadna elita, w przeciwieństwie do niektórych katolickich grup, gdzie bardzo wspiera się świadomość przynależności do elity.
d) konsekwentne unikanie osób nie będących faryzeuszami, a szczególnie wzbranianie się przed kontaktem z grzesznikami
Powtarzanie tego zarzutu nie zmienia faktu, że jest on niesłuszny. Co prawda, rozgraniczamy jasno między chrześcijanami a nie-chrześcijanami i wiemy, że duchową wspólnotę możemy mieć tylko z chrześcijanami. Jednak nie uważamy nikogo za nieczystego i szanujemy każdego człowieka w jego godności, jak również zapraszamy każdego do przyjęcia zbawienia w Jezusie Chrystusie.
Niech każdy uważny i krytyczny czytelnik, który w opracowaniu G. Kluge nie znalazł „polemiki z nauką głoszoną przez Grupę”, czuje się serdecznie zaproszony, by niezależnie od tego opracowania stworzyć sobie własny obraz i by szukać kontaktu z chrześcijańską wspólnotą. Jesteśmy gotowi, by o wszystkim szczerze rozmawiać, a z zainteresowanym dzielić nie tylko Ewangelię, ale i nasze życie (1 Tes 2,8). Kto nie da się zastraszyć „ekspertom od sekt”, lecz będzie gotowy, by samemu wszystko sprawdzać, ten zobaczy, że „polemika z nauką” nie jest „sporem o interpretację tego lub innego fragmentu Biblii”, ale że chodzi po prostu o to, na ile jesteśmy gotowi, by również w dzisiejszych czasach traktować poważnie słowa Jezusa, by wyrwać się ze skostniałej skorupy i by wcielać w życie przesłanie oraz przykład Jezusa.
Nasz krytyk zwraca uwagę, by patrzeć na owoce. Kto dostrzega ten cały ogrom cierpienia i nieszczęścia, które właśnie katolicki „kościół” zgotował milionom ludzi, wszystkich torturowanych, męczonych i zamordowanych w imieniu chrześcijaństwa, wszystkich, którzy z powodu swojej wiary musieli opuścić ojczyznę, a swoje dzieci oddać katolickim rodzinom, kto widzi, jak również dzisiaj w katolickich organizacjach znieważane są prawa człowieka, jak w roku 2000 Pius IX – porywacz dzieci, zasiadający na tronie papieskim, człowiek, który wydawał wrogów politycznych na stracenie, a wolność religijną określał jako błędną drogę – został ogłoszony błogosławionym, a tym samym wzorem „szczęśliwego życia”, ten wie, gdzie są wilki w owczych skórach.
Oszczerstwa naszego krytyka nie przeszkodzą nam w tym, by żyć w wolności, którą nabył dla nas Chrystus przez swoje poświęcenie aż do śmierci włącznie, i by przekazywać tą wolność wszystkim ludziom. Nadal i niezmiennie będziemy angażować się w naprawianie świata, które polega właśnie na wolności nabytej przez wiarę.