A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwego poznania Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości… potwarcy, oszczercy, … w tym, co złe – pomysłowi… (Rz 1,28-30)
Dla obiektywnego czytelnika nie jest czymś trudnym, by zauważyć w tym liście wewnętrzne sprzeczności, a przez to wypaczenie rzeczywistości oraz listę przypuszczeń, które stają się oszczerstwami i by ocenić motywy jego autora.
Jak to już wielokrotnie pisaliśmy, nie mamy żadnych szczególnych określeń czy nazwy i nigdy nie przedstawilibyśmy się jako prawdziwi wierzący.
Kłamstwem jest, jakoby Krajowy Urząd Kościelny zabronił nam „wygłaszania mów”. Nawet jeżeli w osobistych rozmowach z pastorami, czy prowadzącymi dochodziło do dyskusji na temat rozumienia Biblii i praktycznego jej zastosowania, to przy naszej ostatecznej decyzji o odejściu bardzo nas proszono, byśmy przemyśleli naszą decyzję, ponieważ nasza obecność była pobudką do nowych przemyśleń, a wraz z naszym odejściem zabrakłoby tego. Mimo naszej decyzji o wystąpieniu, zostaliśmy nawet listownie zaproszeni do dalszego brania udziału w spotkaniach.
Ten oszczerczy list pastora miał wywołać wrażenie, że odwiedzaliśmy raz po raz jego bezbronną żonę i zasypywaliśmy ją naszymi argumentami, mimo, iż ona odrzucała je jako niewłaściwe oraz jasno się od nich dystansowała.
Jaki był wtedy właściwie powód do rozmów?
Sytuacja wyglądała tak, że to właśnie żona pastora powiedziała nam, że cierpi z powodu stanu, w jakim się teraz znajduje. Widziała wyraźnie, że straciła wolność, którą miała wcześniej i poddała się naciskowi, by dopasować się do „wspólnoty”. Była obserwowana we wszystkim, co robiła. Słyszała na ulicy jak ludzie oceniali jej postępowanie. Jeżeli nie zachowałaby się odpowiednio do oczekiwań ludzi, nie byłaby, czy też razem z mężem nie byliby zaakceptowani przez tą „wspólnotę” jako pastor i pastorowa.
Ponadto narzekała, że obydwoje są przeciążeni i że pastorom stawia się zbyt wygórowane oczekiwania (odwiedzanie chorych, w niedziele kazania w różnych miejscach, obliczanie podatku kościelnego, nadzorowanie budowy, organizowanie świąt…).
Mogliśmy ją dobrze rozumieć i jasno powiedzieliśmy, że przyczyną tego nadmiernego obciążenia jest to, że struktura, którą przyjęli nie odpowiada biblijnej strukturze wspólnoty i dlatego doszło do takiej dysproporcji.
Nasza rozmowa była dobra, pożegnaliśmy się, a ona wyraziła wdzięczność za nasze myśli. Obiecaliśmy, że jak tylko będziemy mogli, to ją znowu odwiedzimy.
Można sobie oczywiście wyobrazić, że nasze odwiedziny wywołały nie tylko radość żony pastora, ale również silny sprzeciw z jego strony. Dlatego próbował on wszystkimi siłami nie dopuścić do kolejnego spotkania.
Fakt, iż nie chciała nam jasno powiedzieć, że nie chce się z nami więcej kontaktować, można zrozumieć również tak, że nie była w tym do końca przekonana. W przeciwnym razie, mogłaby to jasno wyrazić, gdy o to prosiliśmy.
Sama widziała, że jej życie nie odpowiada biblijnej prawdzie, ale nie miała odwagi zająć jasnego stanowiska przeciwko swojemu rozgniewanemu mężowi.
Jeżeli ktoś chce zasugerować swoim czytelnikom, że mowa jest o sekcie, to nie może pominąć pewnych aspektów. Gdy jednak brakuje na to faktów, to zaczynają się przypuszczenia i oszczerstwa.
„Przypuszczałem, że są pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Być może był to rodzaj religijnego obłędu, zamroczenie umysłu lub po prostu choroba. … Ponieważ mamy trójkę małych dzieci, postanowiliśmy nie wdawać się w dyskusje…. a w międzyczasie spodziewaliśmy się po nich porwania dzieci i szantażu.”
Ów pastor nie wzbraniał się również przed wymyślaniem kłamliwych historii, by uczynić swoje opowiadanie bardziej pasjonującym. W każdym razie, w poniedziałek nie było żadnego telefonu z zapowiedzią odwiedzin, ponieważ – jak pastor sam słusznie zauważył – w ciągu tygodnia pracujemy. Dlatego nie doszło też do domniemanego spotkania.
Tak samo historia o sąsiadce, którą terroryzowaliśmy przez telefon, jest czystym urojeniem.
Jezus powiedział, że każdy, kto jest z prawdy, słucha Jego głosu (J 18,37b). Z tym zaufaniem, że każdy może rozpoznać prawdę i żyć według niej, nawołujemy ludzi do naśladowania Chrystusa. Dlatego chcielibyśmy w tym miejscu jasno zaznaczyć, że zależy nam bardzo na tym, aby pozostawić każdemu wolność w jego decyzji. Z drugiej strony chcemy też pomagać w tym, by każdy mógł swobodnie wyrażać swoje stanowisko na temat wiary.